poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 76 ♥

Najgorszy moment w życiu. Po tak długiej przerwie wracam do szkoły. Szłam szkolnym korytarzem z Rose. Twarze wszystkich zwrócone były w moją stronę. No tak, nie ma lepszej sensacji od powrotu do szkoły byłej Niall'a Horana. Żal mi tych ludzi. Wszyscy myślą, że się pokłóciliśmy i rozstaliśmy się. Nikt nie zna prawdy. Oprócz moich bliskich. Nikt nie wie, jak bardzo cierpię. Wszyscy uważają, że to ja jestem wszystkiemu winna. W tej chwili zastanawiałam się, po co mi to wszystko było. Przecież to było logiczne, że związek z kimś znanym nie będzie normalny. A ja się łudziłam. Ciągle żyłam w nadziei, że będziemy w zwykłym związku. A jednak nie. I po naszym rozstaniu cała wina spadła na mnie. Powoli oswoiłam się z myślą, że już nigdy nie będziemy z Niallem razem. Lecz ciągle nie potrafiłam przestać go kochać. Starałam się jak mogłam. Nie mogłam. Cały czas darzyłam go uczuciem silniejszym ode mnie. I niestety nie potrafiłam go powstrzymać.
Pierwsza lekcja. Weszłam do sali. Siadłam na ostatnią ławkę. Idąc obok innych czułam się nieswojo. Wszyscy szeptali, spoglądali na mnie spod oka. Próbowałam to ignorować. Otworzyłam książkę i wyłączyłam się z lekcji. Nie słuchałam nauczyciela, póki ten nie powiedział mojego imienia.
-Yola, odpowiesz na moje pytanie? - spytał podirytowany mężczyzna.
-Yy... Przepraszam, zamyśliłam się. - odpowiedziałam.
-No tak. Rzucił ją chłopak, który jest gwiazdą, i teraz myśli, że wszystko jej wolno. Co on w Tobie widział? Myślałaś, że on cię serio kocha? Jesteś taka naiwna, zdziro. Robił to tylko, żeby rozgłośnić to całe 1D. A ty, suko, w to uwierzyłaś. Żal mi cię. - powiedziała jedna z dziewczyn w klasie. W moich oczach zebrały się łzy. Nie chciałam dłużej tego słuchać. Zabrałam szybko swoje rzeczy i wybiegłam z sali. Olałam głos nauczyciela i opuściłam budynek szkoły. Biegłam przed siebie do parku. Do parku, w którym wszystko się zaczęło. Do parku, w którym Niall mnie uratował. Do parku, w którym mieliśmy tyle wspomnień. Dotarłam tam po kilku minutach. Usiadłam na jednej z ławek. Na tej ławce Niall pocieszał mnie po tej akcji z gwałcicielem. Tyle wspomnień, ktore teraz tak bolą. Łzy nie przestawały płynąć z moich oczu. To ciągle boli. Nie wiem, czy kiedykolwiek przestanie. Ciągle go widzę, ciągle o nim słyszę. Gdy oglądam telewizję cały czas o nich mówią. Co chwila jakieś wywiady, programy, koncerty. A najgorzej bolą plotki o naszym rozstaniu. Wszystko idzie na mnie. Cała wina jest składana na mnie. A Niall temu nie zaprzecza. Nic nie komentuje, dając mediom większe pole do popisu. Mogą pisać, co chcą. I nie ponoszą przez to nic. Najbardziej nie mogę słuchać o Niall'u i jego "przyjaciółce". Widzieć ich razem, to jak wbijanie sztyletu w moje serce. Niall jest taki radosny, taki szczęśliwy. Czy ze mną też taki był? Nie mieliśmy dużo wspólnych zdjęć. Wracają wspomnienia z robienia zdjęć do mojego naszyjnika. Ciągle mam go na szyi. Nie potrafię go zdjąć. Przypomina mi go. Może przez to nie potrafię zapomnieć. Postanowiłam się go pozbyć. Nie chce dłużej cierpieć. Wstałam z ławki i poszłam na miejsce, gdzie zabrał mnie po moim pobycie w szpitalu. Wtedy się o mnie troszczył. Czemu teraz tak nie mógł? Może byłam dla niego za dużym problemem. Wiem, czasami jestem ciężka do zniesienia, ale czy w związku nie chodzi o miłość. Kochałam go. Ciągle go kocham. I wydawało mi się, że on kocha mnie. Właśnie, wydawało mi się. Teraz już nie wiem, w co mam wierzyć.
Stanęłam nad brzegiem stawu. Wtedy było tutaj tak pięknie. Zachód słońca, piękna pogoda, niespodzianka, piknik i Niall. Tak, to on sprawił, że było tu tak wspaniale. I jego wyznanie. Myślałam, że mówi prawdę. Ale okazało się, że to wszystko kłamstwo. To całe jego wyznanie było niczym. Zwykłymi słowami, ktore nie miały dla niego znaczenia. Ale dla mnie miały. I to duże. Wierzyłam we wszystko, co mówił, ufałam mu bezgranicznie. Teraz stwierdzam, że dziewczyna w klasie miała rację. Jestem naiwną suką. Tak bardzo dałam się oszukać. Jestem taka głupia.
Odpiełam naszyjnik. Otworzyłam go. Nasze wspólne zdjęcie. Byłam przy nim taka szczęśliwa. Ale to wszystko minęło. Zamknęłam go z powrotem. Ścisnęłam go z dłoni i pocałowałam.
-Kocham Cię. - powiedziałam płacząc. Spojrzałam ostatni raz na prezent od niego. Łza skapnęła na biżuterię. I rzuciłam go do wody. Nie chciałam dłużej o tym myśleć. Po prostu. Rzuciłam. To koniec. To było szybkie, tak jak nasze rozstanie.
I znowu płakałam. Uklękłam na ziemi. Nie potrafiłam powstrzymać łez. To było silniejsze ode mnie. Nie. Nie dam rady. Nie będę mogła bez niego żyć. Za mocno go kocham. Za mocno się do niego przywiązałam. Nie chcę o nim zapomnieć. Nie potrafię.
Chciałam coś zrobić. Zabić się. Już raz mi to nie wyszło. Ale teraz była szansa. Lecz najpierw chciałam z kimś porozmawiać. Wybrałam numer i zadzwoniłam. Po kilku sygnałach odezwał się męski głos.
-Halo? Yola?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Elo! :* Także tego, z kolejnym rozdziałem mogą być małe problemy, bo miałam go już napisanego, ale mam powalony telefon i mi się wszystko usunęło, a jakoś ostatnio nie mam znowu weny. Postaram się go dodać w przeciągu 2 tygodni. Bądźcie cierpliwi! :)
Kocham Was! :*
Forever Yours ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz