piątek, 3 stycznia 2014
Nowy blog ♥
Jeszcze raz Wam za wszystko dziękuję. Mam nadzieję, że wrażenia po epilogu są. :P
Kocham! :*
Forever Yours ♥
Epilog ♥
sobota, 28 grudnia 2013
Rozdział 78 ♥
Siedziała skulona na trawie. Płakała. Chociaż nie, to nie był płacz. To był szloch. Szloch błagający o pomoc. Ale ja nie potrafiłem okazać jej tej pomocy. Nie miałem pojęcia jak to zrobić. Ten widok. To jeszcze gorsze od tego, co było w Irlandii. Tam cierpiała przez dziewczyny. Teraz cierpi przeze mnie. To moja wina... Wszystko to moja wina. Kocham ją, a zachowałem się jak idiota. Cholerny dupek... Ona nigdy mi nie wybaczy.
W końcu postanowiłem jakoś zareagować. Podszedłem do niej po cichu. Delikatnie przykucnąłem przy niej. Po małym zawahaniu postanowiłem ją przytulić. Tylko tyle mogłem jej zaoferować. Nie spojrzała na mnie. Nawet nie odwróciła wzroku w moją stronę. Była taka "pusta". Żadnych emocji, tylko płacz. Płacz wywołany przeze mnie. Co się stało z tą roześmianą dziewczyną, którą poznałem? Gdzie ona teraz jest? Co zrobiła przeze mnie? Co ja narobiłem?...
~Perspektywa Yoli~
Płakałam. Już nic innego mi nie zostało do zrobienia. Został mi tylko płacz. Siedziałam i płakałam. Nie wiem jak długo. 5, 10, może 20 minut. Rozmawiałam z Louis'em. Powiedział, że zaraz tu przyjedzie. Czekałam na niego. Ale nie przyjechał. Przyjechał On. Niall... Nie musiałam patrzeć i się upewniać że to on. Po prostu to czułam. Przytulił mnie. Tak bardzo chciałam go odepchnąć. Ale nie mogłam... Znaleźć się z powrotem w jego ramionach to było coś... coś... coś magicznego. Nie potrafiłam się odsunąć. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku. Tyle czasu go nie czułam. Tęskniłam za nim tak bardzo. Byłam w stanie zrobić wszystko, żeby nie puszczał mnie w tym momencie. Nie potrafiłam powstrzymać łez. Nie wiem, czy w tej chwili to był płacz smutku, czy szczęścia. Myślę, że jedno i drugie. Wiem, że go straciłam, ale tak bardzo cieszę się, że tu jest. "Ale hola, dziewczyno. To on sprawił, że chciałaś popełnić samobójstwo. To on złamał Ci serce. To on tak bardzo cię skrzywdził." zaczął podpowiadać mi rozum. Nie mogę mu tak po prostu wybaczyć. A co jeśli znowu mnie skrzywdzi? A co jeśli znowu mnie zostawi? Nie, to nie takie proste wybaczyć komuś, kogo kochasz nad życie, kto zranił cię tak bardzo jak Niall mnie.
-Niall, puść mnie... - wyszeptałam, starając się powstrzymać łzy. Chłopak od razu odsunął się jak poparzony.
-Yola, błagam, wybacz mi.
-Co?! Niall, co ty sobie myślisz? Myślisz, że po prostu mnie przytulisz i wszystko będzie jak dawniej?
-Yola, przepraszam...
-Nie przepraszaj. Nie masz za co. To ja jak idiotka się w tobie zakochałam. To ja myślałam, że mnie kochasz. To ja nie mogę przestać o tobie myśleć. Ty jesteś niewinny. To ja miałam marzenia, żeby być z kimś takim jak ty. Byłeś dla mnie wszystkim, a teraz nie mam już nic. Byłam przy Tobie taka szczęśliwa, ale to wszystko to była ściema. Robiłeś to dla sławy i nic więcej. Wszyscy tak mówią. A teraz nawet nie masz odwagi przyznać się do tego przed mediami. Masz tą swoją nową zdobycz. Jak ona się nazywa? Jane? Gratuluję i życzę Wam szczęścia. Mam nadzieję, że ona nie będzie cierpieć tak jak ja. - w końcu wyrzuciłam to z siebie i znowu zaczęłam płakać. Nic nie powiedział. Zamurowało go chyba. Patrzył jak płacze. Czy moje cierpienie sprawiało mu przyjemność?
-Yola, ja tak bardzo Cię przepraszam. Nie chciałem cię skrzywdzić. - powiedział po chwili.
-A jednak to zrobiłeś. Louis mówił, że zostawiłeś mnie dla mojego bezpieczeństwa. Gorszym niebezpieczeństwem było zerwanie ze mną. Niall, ja chciałam umrzeć!
-Wiem, wszystko wiem! Ale ja spanikowałem! Bałem się. Bałem się odpowiedzialności za to co ci się stało. To wszystko to moja wina! Gdyby nie ja, tamte dziewczyny nic by ci nie zrobiły. To przez to, że były o mnie zazdrosne. A patrzenie na Ciebie, jak cierpisz z mojej winy. To było nie do zniesienia. Uciekłem. Wiem. Myślałem, że zapomnisz, że ja zapomnę. Ale nie mogłem przestać o tobie myśleć. Starałem się, ale nie mogłem. Ciągle miałem cię w głowie. Każdego dnia oglądałem nasze zdjęcia. I mimo moich starań ciągle cię kocham... I wiem, że nigdy nie przestanę. - to co powiedział zaparło mi dech w piersiach. Czułam, że mówi prawdę. Nie mógł mnie w tej chwili okłamać. Wiedziałabym, że oszukuje. Jego oczy zdradzały to, że to całe jego wyznanie było prawdziwe. To było piękne, ale ciągle bałam się, że mnie skrzywdzi. Tak bardzo chciałam mu wtedy wybaczyć. W pewnym momencie Niall klęknął przede mną. - Yola, wiem że to nie jest odpowiedni moment. Możesz się nie zgodzić, możesz mnie zostawić. Ale ja Cię kocham, mam nadzieję że ty mnie też. Chce z tobą być do końca życia, nie chce być z kimś innym. Jesteś dla mnie wszystkim! Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Chcę być tylko i wyłącznie z Tobą. Kocham Cię! Yolu Rain, WYJDZIESZ ZA MNIE?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie Kochani! :* Jak tam minęły Wam święta? Z tego całego przedświątecznego zamieszania zapomniałam Wam złożyć życzenia xd A że teraz już trochę za późno to życzę Wam chociaż udanego Sylwestra! :* Wróćcie trzeźwi! :P
No i mam kolejną ważną wiadomość. Jest to OSTATNI rozdział na tym blogu. ;c No dalej, niech popłyną na mnie hejty! Kolejny post to będzie EPILOG. Ale nie smućcie się. Zakładam NOWEGO BLOGA. Może jeszcze nie teraz, ale za jakiś tydzień, może dwa. Potrzebuję czasu na wymyślenie fabuły, obróbkę graficzną itd. Ale wiem, że One Direction nie będzie w nim istniało. Oczywiście, chłopaki będą brali w nim udział i będą przyjaciółmi (chyba!), ale sławni to oni nie będą. No i główny bohater to będzie oczywiście NIALL. :3 Zastanawiam się, czy ma się to dziać w Polsce, czy w Anglii albo Irlandii... Może Wy zadecydujcie? ;) Podsyłajcie mi pomysły i Wasze oczekiwania w związku z nowym opowiadaniem. :)
A teraz Was żegnam :* Postaram się jak najszybciej dodać epilog i napisać go straaaaasznie długiego. :)
Forever Yours ♥
PS. Zapomniałam dodać xd Jak myślicie, czy Yola odpowie "TAK"? ;) Sama jeszcze nie wiem, ostateczna decyzja należy do Was. :) KOCHAM WAS! :* ♥
poniedziałek, 16 grudnia 2013
Rozdział 77 ♥
Siedzieliśmy z chłopakami w salonie. Oglądaliśmy jakiś program. To znaczy chłopaki oglądali. Ja nawet nie wiedziałem, o czym on jest. Nie potrafiłem się skupić na niczym. Moją głowę ciągle zaprzątały myśli o Yoli. Nasze rozstanie to najgorsze przez co można przejść. Nienawidzę siebie za to. Ale musiałem to zrobić. Nie było innego wyjścia. Przeze mnie Yoli działa się krzywda. Ta cała akcja z dziewczynami to moja wina. Gdybyśmy nie byli razem do niczego by nie doszło. Nie znałaby mnie i nie musiała znosić tego wszystkiego. Ale los chciał inaczej. Nie wiedziałem, czy dobrze zrobiłem zaczynając z nią związek. Mogłem od razu pomyśleć o tym, że narażam ją na niebezpieczeństwo. Ale tak bardzo chciałem z nią być. Tak bardzo ją kochałem... Nadal kocham. I pewnie nigdy nie przestanę. Nie potrafię bez niej żyć. Jest dla mnie wszystkim. Ale jej bezpieczeństwo jest dla mnie teraz najważniejsze. Wszyscy mi mówią, że postąpiłem jak idiota. Może mają rację. Żaden normalny człowiek nie zostawi kogoś, kogo kocha nad życie. Ale ja się tak o nią boję. Nie chcę, żeby przeze mnie cierpiała. Gdy zobaczyłem ją wtedy na chodniku, myślałem że umrę. Cała pobita, zalana krwią.... Nie potrafię zapomnieć tego widoku. To było straszne. A później jeszcze ten brak przytomności, wszystkie obrażenia... To było dla mnie zbyt wiele... Tak, to prawda, spanikowałem. Zrobiłem to zbyt pochopnie. Powinienem przy niej być i ją wspierać, a ja po prostu ją zostawiłem. Ona mi nigdy tego nie wybaczy. Postąpiłem źle i teraz muszę ponieść tego konsekwencje.
W mediach jest głośno o naszym rozstaniu. Wszyscy myślą, że to się stało przez Yolę. Ale to moja wina. Ja ją zostawiłem z mojej głupoty, a nie z jej powodu. Wszyscy uważają, że to ona jest ta zła. Gdyby tylko znali prawdę... Już tyle razy chciałem im to wytłumaczyć, ale nie miałem odwagi. Jestem zwykłym tchórzem. Nie potrafię przyznać się do błędów. Wiem, że tym samym Yola cierpi jeszcze bardziej. Ale nie mogę się przyznać. Menedżer by mnie zabił. Kazał mi się uśmiechać i zachowywać normalnie. Nie wie jak mi z tym ciężko. I jeszcze ten numer z przyjaciółką... Muszę udawać przyjaciela pewnej dziewczyny, żeby ludzie myśleli, że ona pociesza mnie po rozstaniu. Czasami mam już dość tego życia gwiazdy. Robię to co kocham, ale ta cała popularność i brak prywatności działają mi na nerwy. Mógłbym spotykać się normalnie z przyjaciółmi i spędzać z nimi normalnie czas. A teraz zawsze towarzyszą mi reporterzy. Mam ich serdecznie dosyć! Ale gdybym nie był sławny, nigdy nie spotkałbym się z Yolą. Ciągle nie mogę darować sobie myśli, że była ze mną mimo tylu moich błędów. Tak wiele razy ją skrzywdziłem, a ona ciągle trwała przy mnie, wpierała mnie w trudnych chwilach. Była moją siłą, moja opoką. A teraz nie mam jej. I to przez moje szczeniackie zachowanie. Nie wybaczę sobie tego nigdy. Ona tez mi tego nie wybaczy.
Nasze oglądanie telewizji przerwał telefon Louis'a. Wstał, wziął go z półki i odebrał.
-Halo? Yola? - To ona. Ona do niego zadzwoniła. Moje serce zaczęło bić szybciej. Tak bardzo chciałbym ją zobaczyć. Ostatni raz widziałem ją wtedy przed hotelem. Płakała. Płakała w ramionach Louis'a. Tak bardzo chciałem ją wtedy przytulić, pocałować. Wiedziałem, że ona nie będzie chciała mnie znać. Nie podszedłem. Odwróciłem się, żeby nie musiała na mnie patrzeć. To było trudne. I już więcej jej nie widziałem. Tylko na zdjęciach. Każdego wieczora oglądałem nasze wspólne zdjęcia. Byliśmy tacy szczęśliwi. A teraz cierpimy. I to przeze mnie. Jestem idiotą. Louis wyszedł do kuchni. Nie chciał rozmawiać przy nas. Nie było go dłuższy czas. Byłem ciekawy co się działo. Miałem nadzieję, że nic złego. Nagle wpadł do salonu.
-Coś ty idioto narobił?! - krzyknął na mnie.
-O co chodzi? - zdziwiłem się.
-Czy ty wiesz co Yola chce zrobić?! Nawet mi to przez gardło nie przejdzie. Jedź do parku i ją ratuj, bo nie wiem co ona może zrobić! - o nie. Nie, nie, nie, nie! Ona nie może, błagam. Spojrzałem na chłopaków. Wszyscy byli w szoku. Nie powiedziałem nic tylko wybiegłem. Biegłem jak najszybciej do parku. Dziękowałem Bogu, że jest on tak blisko. Dotarłem tam już po chwili. Biegłem przez wąskie alejki. Nigdzie jej nie było... Yola, błagam, nie rób nic głupiego! Szukałem jej, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. W końcu do głowy przyszło mi pewne miejsce. Nasze miejsce. Pobiegłem tam jak najszybciej. Dotarłem na miejsce i wtedy ją zobaczyłem. Mój Boże... Yola...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemanko! :* Dodaję rozdział po przerwie. Znowu smutny, ale cóż. Odzwierciedla mój humor... Tracę nadzieję na miłość, bez kitu.
I teraz NAJWAŻNIEJSZA sprawa. Mianowicie to już KONIEC tego bloga. Nie widzę sensu dalszego kontynuowania tego opowiadania. Napiszę pewnie jeszcze 2-3 rozdziały i to będzie na tyle. Nikt tego nie czyta, nie komentuje, a ja wysilać się nie będę. Przykro mi, ale szkoda mi moich sił na to wszystko.
Nie wiem, kiedy będzie następny. Mam nadzieję, że wyrobię się do końca roku.
Do zobaczenia!
Forever Yours. ♥
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Rozdział 76 ♥
Pierwsza lekcja. Weszłam do sali. Siadłam na ostatnią ławkę. Idąc obok innych czułam się nieswojo. Wszyscy szeptali, spoglądali na mnie spod oka. Próbowałam to ignorować. Otworzyłam książkę i wyłączyłam się z lekcji. Nie słuchałam nauczyciela, póki ten nie powiedział mojego imienia.
-Yola, odpowiesz na moje pytanie? - spytał podirytowany mężczyzna.
-Yy... Przepraszam, zamyśliłam się. - odpowiedziałam.
-No tak. Rzucił ją chłopak, który jest gwiazdą, i teraz myśli, że wszystko jej wolno. Co on w Tobie widział? Myślałaś, że on cię serio kocha? Jesteś taka naiwna, zdziro. Robił to tylko, żeby rozgłośnić to całe 1D. A ty, suko, w to uwierzyłaś. Żal mi cię. - powiedziała jedna z dziewczyn w klasie. W moich oczach zebrały się łzy. Nie chciałam dłużej tego słuchać. Zabrałam szybko swoje rzeczy i wybiegłam z sali. Olałam głos nauczyciela i opuściłam budynek szkoły. Biegłam przed siebie do parku. Do parku, w którym wszystko się zaczęło. Do parku, w którym Niall mnie uratował. Do parku, w którym mieliśmy tyle wspomnień. Dotarłam tam po kilku minutach. Usiadłam na jednej z ławek. Na tej ławce Niall pocieszał mnie po tej akcji z gwałcicielem. Tyle wspomnień, ktore teraz tak bolą. Łzy nie przestawały płynąć z moich oczu. To ciągle boli. Nie wiem, czy kiedykolwiek przestanie. Ciągle go widzę, ciągle o nim słyszę. Gdy oglądam telewizję cały czas o nich mówią. Co chwila jakieś wywiady, programy, koncerty. A najgorzej bolą plotki o naszym rozstaniu. Wszystko idzie na mnie. Cała wina jest składana na mnie. A Niall temu nie zaprzecza. Nic nie komentuje, dając mediom większe pole do popisu. Mogą pisać, co chcą. I nie ponoszą przez to nic. Najbardziej nie mogę słuchać o Niall'u i jego "przyjaciółce". Widzieć ich razem, to jak wbijanie sztyletu w moje serce. Niall jest taki radosny, taki szczęśliwy. Czy ze mną też taki był? Nie mieliśmy dużo wspólnych zdjęć. Wracają wspomnienia z robienia zdjęć do mojego naszyjnika. Ciągle mam go na szyi. Nie potrafię go zdjąć. Przypomina mi go. Może przez to nie potrafię zapomnieć. Postanowiłam się go pozbyć. Nie chce dłużej cierpieć. Wstałam z ławki i poszłam na miejsce, gdzie zabrał mnie po moim pobycie w szpitalu. Wtedy się o mnie troszczył. Czemu teraz tak nie mógł? Może byłam dla niego za dużym problemem. Wiem, czasami jestem ciężka do zniesienia, ale czy w związku nie chodzi o miłość. Kochałam go. Ciągle go kocham. I wydawało mi się, że on kocha mnie. Właśnie, wydawało mi się. Teraz już nie wiem, w co mam wierzyć.
Stanęłam nad brzegiem stawu. Wtedy było tutaj tak pięknie. Zachód słońca, piękna pogoda, niespodzianka, piknik i Niall. Tak, to on sprawił, że było tu tak wspaniale. I jego wyznanie. Myślałam, że mówi prawdę. Ale okazało się, że to wszystko kłamstwo. To całe jego wyznanie było niczym. Zwykłymi słowami, ktore nie miały dla niego znaczenia. Ale dla mnie miały. I to duże. Wierzyłam we wszystko, co mówił, ufałam mu bezgranicznie. Teraz stwierdzam, że dziewczyna w klasie miała rację. Jestem naiwną suką. Tak bardzo dałam się oszukać. Jestem taka głupia.
Odpiełam naszyjnik. Otworzyłam go. Nasze wspólne zdjęcie. Byłam przy nim taka szczęśliwa. Ale to wszystko minęło. Zamknęłam go z powrotem. Ścisnęłam go z dłoni i pocałowałam.
-Kocham Cię. - powiedziałam płacząc. Spojrzałam ostatni raz na prezent od niego. Łza skapnęła na biżuterię. I rzuciłam go do wody. Nie chciałam dłużej o tym myśleć. Po prostu. Rzuciłam. To koniec. To było szybkie, tak jak nasze rozstanie.
I znowu płakałam. Uklękłam na ziemi. Nie potrafiłam powstrzymać łez. To było silniejsze ode mnie. Nie. Nie dam rady. Nie będę mogła bez niego żyć. Za mocno go kocham. Za mocno się do niego przywiązałam. Nie chcę o nim zapomnieć. Nie potrafię.
Chciałam coś zrobić. Zabić się. Już raz mi to nie wyszło. Ale teraz była szansa. Lecz najpierw chciałam z kimś porozmawiać. Wybrałam numer i zadzwoniłam. Po kilku sygnałach odezwał się męski głos.
-Halo? Yola?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Elo! :* Także tego, z kolejnym rozdziałem mogą być małe problemy, bo miałam go już napisanego, ale mam powalony telefon i mi się wszystko usunęło, a jakoś ostatnio nie mam znowu weny. Postaram się go dodać w przeciągu 2 tygodni. Bądźcie cierpliwi! :)
Kocham Was! :*
Forever Yours ♥
środa, 27 listopada 2013
Rozdział 75 ♥
Teraz siedzę w poczekalni. Po tym wypadku w Irlandii muszę przejść szereg rehabilitacji. I każdy dzień wygląda tak samo. Wstaję. Jem śniadanie. Ide do szpitala. Wracam do domu. Jem. Płaczę. Ide spać. I tak w kółko, i w kółko. Aż do nieskończoności. Od przyszłego tygodnia wracam do szkoły. To będzie najgorszy dzień w życiu. Od tak długiego czasu miałam swój własny świat. A teraz muszę opuścić moje miejsce. Moją bańkę mydlaną. Muszę wrócić do rzeczywistości. Niestety.
W poczekalni jestem ja i starszy pan. W radiu leci znajoma muzyka. Zawsze leci tu to samo. Działa mi to na nerwy. Siedzę na krześle i bawię się palcami.
-Yola, twoja kolej. - pielęgniarka wzywa mnie do gabinetu. I znowu te same zabiegi, te same ćwiczenia. Wychodzę ze szpitala. W końcu wracam do domu. Idąc chodnikiem zauważam grupkę dziewczyn. Wracają wspomnienia. Przechodzę obok nich. Nic się nie stało. To tylko zwykłe nastolatki. Nagle zaczynają piszczeć. Odwracam się w ich stronę. Z hotelu pod którym stoją wyłania się czterech chłopaków, a za nimi idzie piąty. Blondyn o niebieskich oczach. Nie zauważa mnie. Jest szczęśliwy. Robi sobie zdjęcia, podpisuje kartki. Niall... Nie, Yola, zapomnij. Nie podchodź. Stoję i patrzę. Jest szczęśliwy. Nie płacze tak jak ja. Nie cierpi tak jak ja. Nagle podchodzi mnie Louis. Przytula mnie. Lubię jak ktoś mnie przytula.
- Cześć Yola. Co u Ciebie? - pyta. Chce mi się płakać. Przytulam go mocniej i nic nie odpowiadam. Rozumie mnie. Łzy powoli spływają po moich policzkach. - Skarbie, nie płacz. Nie warto. Niall, zachował się jak dupek. Wie o tym. - i po prostu mnie przytula. Spoglądam na Niall'a. Zauważa mnie. Widzę, że prowadzi jakąś wewnętrzną wojnę aż w końcu odwraca wzrok. Już nie jest szczęśliwy. Jest poważny. Nie uśmiecha się. Kocham jego uśmiech. Kocham jego głośny śmiech. Kocham jego błyszczące oczy, gdy się śmieje.
-Kocham go. - szlocham w ramię Louis'a. - Ciągle go kocham i jestem pewna, że nigdy nie przestanę. Czemu on to zrobił? Błagam Louis, chociaż Ty mi to wytłumacz.
-Dla twojego bezpieczeństwa. Wie, że to przez niego wylądowałaś w szpitalu. Nie chce cię narażać. - odpowiada Louis. Milczę. Ktoś każe Louis'owi wracać. Żegna się ze mną, a ja wracam do domu.
Idę prosto do swojego pokoju. Kładę się na łóżko. Zawsze lubiłam z Nim leżeć na łóżku. Ja po tej, a On po drugiej stronie. Przesuwam się na jego stronę. Leżał tu. Tak często tu leżał. I płaczę. Po raz kolejny pogrążam się we własnym nieszczęściu.
Moje bezpieczeństwo. To dlatego już mnie nie kocha? Teraz jestem jeszcze bardziej zagrożona. Jestem zagrożona przez własne myśli. "Jakbym zginęła byłoby łatwiej". "Jesteś za słaba, żeby się zabić". "Spróbujmy, czy jesteś taka odważna". Zawsze wieczorem nachodzą mnie takie myśli. A może śmierć byłaby lepsza? Mam dość życia bez Niego. Wiem, że do mnie nie wróci. Minęło zbyt dużo czasu.
Pewnym krokiem ruszam do łazienki. Nie zamykam drzwi. Siadam na podłodze, otwieram apteczkę. Jest dużo proszków. Tyle starczy, aby z tym wszystkim skończyć. Patrzę na nie. Wyjmuje je z pudełka i wysypuję na rękę. Znowu zaczynam płakać. To już nie jest płacz tylko szloch.
-Tak bardzo Cię kocham! Tak bardzo... Ale to już koniec. Nic już nie będzie. To koniec. - mówię do siebie. Drżącą rękę przykładam do ust. Już prawie. Jeszcze tylko otwórz usta i z tym skończysz. Dalej, zrób to! Powoli otwieram usta.
-Boże, Yola! - z krzykiem wpada moja mama. Trąca moją dłoń i wszystkie proszki wypadają. Szlocham. Przytula mnie mocno. - Córciu, co ty chciałaś zrobić?!
-Mamo, błagam... Tak bardzo go kocham... Nie mogę bez niego żyć... - płaczę. Siedzimy z mamą w łazience. Długo siedzimy. Nie rozmawiamy. Nie potrzebujemy słów. Mama po prostu mnie przytula. Wie, że tego potrzebuję. A ja nie mogę przestać płakać...
Budzę się rano. Jest już jasno. Rozglądam się po pokoju. Co ja chciałam wczoraj zrobić? Chciałam się zabić. Nie wyszło mi to. Mama uratowała albo zniszczyła mi życie. Gdyby nie przyszła już miałabym to wszystko w dupie. Nie byłoby smutku, nie byłoby łez, nie byłoby cierpienia. Byłoby dobrze. Tak, dobrze. Ale jest źle, nawet bardzo. Muszę żyć, chociaż nie chce. Tak bardzo nie chce żyć bez Niego. Był dla mnie ważny jak powietrze. Nie można żyć bez powietrza. Był każdym biciem serca. Nie można żyć bez bicia serca. Nie potrafię o nim zapomnieć. A może nie chcę...
Wieczory są najgorsze. Cały dzień odbywałam rozmowy z mamą, tatą, bratem, przyjaciółką, ale nie z Nim. Tak bardzo pragnę z Nim porozmawiać. Usłyszeć jego głos. Spojrzeć w jego oczy. Pocałować Go. Poczuć te motylki w brzuchu, gdy mnie dotykał. Był moim pierwszym chłopakiem na poważnie. Jemu oddałam całą siebie. Chciałam, żeby był pierwszy, ale i ostatni. A teraz on mnie zostawił. I nie ma nic. Znowu płaczę do poduszki. Wszyscy mówią, że to przejdzie. Jakoś w to nie wierzę. To się nie skończy. Ja muszę sama to zakończyć...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Także tyle w temacie... Nie wiem, kiedy kolejny, postaram się go dodać jak najszybciej. Może napiszę coś w weekend. Możecie tu zajrzeć i się dowiedzieć ok. niedzieli.
Kocham Was!
Forever Yours ♥
niedziela, 17 listopada 2013
Rozdział 74 ♥
~Perspektywa Nialla~
Czy moja matka zwariowała?! Jak może mówić, że Yola mnie wykorzystuje?! To niedorzeczne! Jeszcze teraz Yola uciekła. Nie wiedziałem, co mam zrobić.
-Mamo, coś ty zrobiła?! - krzyknąłem.
-Powiedziałam, co sądzę o tej dziewczynie. To moje zdanie.
-Ale dzięki tobie nie wiemy, gdzie jest Yola. - wstałem od stołu i wziąłem telefon by do niej zadzwonić. Kurwa, nie odbiera.
-Myślę, że przesadziłaś. Yola to naprawdę miła dziewczyna, widać że kocha naszego syna. - wtrącił się tata, gdy ja próbowałem kolejny raz skontaktować się z Yolą. Nie odbierała, więc postanowiłem jej poszukać. Wziąłem kurtkę, założyłem buty i skierowałem się do wyjścia.
-Gdzie idziesz? - spytała mama.
-Szukać Yoli.
-Po co? Przecież wróci. - warknęła.
-Kiedy w końcu zrozumiesz, że ja ją kocham?! Nie zna okolicy, a nie chcę żeby coś jej się stało. - odpowiedziałem i wyszedłem. Szedłem prosto drogą. To była jedyna opcja, którą Yola mogła pójść. Dzwoniłem do niej, ale nie było żadnego odzewu. Modliłem się w duchu, żeby nic jej się nie stało. Nagle zobaczyłem jakieś zamieszanie na chodniku, chyba jakaś bójka. "Kopnij ją! Mocniej!" słyszałem z tłumu. Tętno mi rosło, miałem nadzieję, że tam nie ma Yoli. Przyspieszyłem, żeby jak najszybciej się tam dostać. "Straciła przytomność! Skończ! Przestań! Szybko, uciekamy!" krzyczały dziewczyny. Poznałem jedną z nich, moja była przyjaciółka. Kurwa! Szybko podbiegłem do miejsca zdarzenia i momentalnie moje serce przestało bić. Nie, to nie możliwe! Na chodniku, z zakrwawioną twarzą leżała nieprzytomna Yola. O mój Boże... NIE!!
~Perspektywa Yoli~
Co się dzieje? Gdzie jestem? Nic nie pamiętam... Nie mogę się ruszyć. Czy to normalne? Słyszę jakieś ciche głosy. Czy jest tu Niall? Chce otworzyć oczy... Nie mogę! Dlaczego?
-Ma ciężkie obrażenia. Złamane żebra, ręka, nos, wstrząśnienie mózgu. Miała szczęście, że nie dostała krwotoku wewnętrznego. Na razie jeszcze nie odzyskała przytomności. Mamy nadzieję, że już niedługo się obudzi. - mówił jakiś łagodny damski głos. Czy jestem w szpitalu? Auu, moja głowa... Kurde, jak boli!
-Dziękuję, pani. Ale wyjdzie z tego? - spytał męski głos. Tak, to TEN męski głos. Niall! Niall tu jest! Boże, dziękuję!
-Tak, na pewno. Czekamy tylko jak odzyska przytomność. - znowu kobieta. Słyszę jakieś kroki. Chyba wyszła. Nagle ktoś złapał mnie za rękę. Och, to Niall.
-Yola, tak Cię przepraszam. To wszystko moja wina... Wybacz mi... Proszę, obudź się... Wróć do mnie... Kocham cię...- mówił i poczułam jak moja ręka robi się mokra. Niall, czy ty płaczesz? Nie płacz, skarbie, proszę. Nie płacz. I znowu straciłam świadomość...
Powoli otwieram oczy. Jezu, jak tu jasno. Światła są za jasne. Czy ktoś może je zgasić? Nie no przesadzam. Zaraz się do nich przyzwyczaję. Ok, już jest lepiej. Rozglądam się po pomieszczeniu. Szpital. W sali jest tylko jedno łóżko. Moje. Nie mam żadnych sąsiadów. Trochę mi smutno. Ciekawe, co to za oddział. Rozglądam się dalej. W rogu pokoju, na fotelu, siedzi Niall. Śpi. Na pewno mu nie wygodnie. Może położyć się ze mną. Ale go nie obudze. Próbuję się podnieść. Przyczepili mi coś do klatki piersiowej. Słyszę piknięcia aparatu. Wow, to moje serce. Podłączyli mi kroplówkę. Aż tak ze mną źle?! Ok, próbuję się podnieść.
-Aa... - mruczę z bólu. Kurwa, jak boli! Opadam na łóżko, którego skrzypnięcie budzi Niall'a. - Przepraszam, nie chciałam Cię budzić. - szepcze. Nie mogę mówić głośniej.
-Boże. - z niedowierzaniem w oczach Niall wstaje z fotela i szybko podchodzi do mnie. - Skarbie, tak się cieszę! - całuje mnie najpierw w czoło, a potem w usta. - Poczekaj, zawołam lekarza. - wychodzi. Jaki on szczęśliwy. Po chwili wraca z jakąś kobietą.
-Witaj Yola. Nazywam się Megan Stone i jestem Twoim lekarzem. Cieszę się, że odzyskałaś przytomność. Zaraz zrobimy Ci kilka badań. - mówi i wychodzi, by zaraz potem wrócić z pielęgniarką. Robią mi badania, które trwają kilka minut. Niall chodzi z tyłu sali i rozmawia przez telefon. Z kim?
-Ok, wszystko jest w porządku. Zostaniesz u nas jeszcze kilka dni, a potem będziesz mogła wrócić do domu. - uśmiecha się i wychodzi. Jest naprawdę miła. Zostajemy sami z Niallem. On w końcu odkłada telefon.
-Z kim rozmawiałeś? - pytam.
-Z twoimi rodzicami. Zaraz tu będą.
-Jak to? - spytałam zszokowana.
-Przylecieli tu wczoraj wieczorem. Bardzo się o Ciebie martwili. Tak jak ja... - dodał Niall szeptem, a na jego twarzy malował się ból.
-Skarbie, co jest? - zapytałam ściskając jego dłoń.
-Po prostu... Nie mogę darować sobie tego, że to wszystko stało się przeze mnie... - czułam, że robi się z nim coraz gorzej.
-Niall, nawet tak nie myśl. To nie twoja wina. Z resztą nic strasznego mi się nie stało.
-Jak to nie, Yola?! Czy widziałaś się w lustrze? Wszędzie masz sińce, jesteś cała pobita... I nic by się nie zdarzyło, gdybyśmy nie byli razem... - puścił moją rękę i wstał, podchodząc do okna. Moje serce zaczęło bić mocniej. Co on do cholery chce zrobić?! Błagam niech to nie będzie koniec. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Nie, on nie może tego zrobić. Czuje jak moje serce powoli, bardzo powoli pęka. Nie mogę wydobyć z siebie głosu. Całe ciało odmawia mi posłuszeństwa. Nie, tylko nie to! W końcu decyduje się odezwać.
-Niall... O czym ty mówisz?
-Po prostu myślę, że powinniśmy się rozstać...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was Kochani po kolejnej (niestety) dłuuuugiej przerwie. :*
Przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj. Miałam już napisany praktycznie cały w długi weekend, ale niestety mój telefon się popsuł, a miałam zapisany rozdział w notatniku i całą moją ciężką prace trafił szlag. :/ Po tej sytuacji byłam wściekła i dopiero teraz postanowiłam go napisać od nowa. Ten nie jest tak dobry i długi jak ten pierwszy, ale mam nadzieję, że przypadnie Was do gustu. Na pocieszenie powiem Wam, że kolejny powinien pojawić się w tym tygodniu. ;)
Mamy kolejny dramat w życiu Yoli. Czy sobie z tym poradzi? Dowiecie się niebawem.
Jak się domyślacie już niedługo koniec tego opowiadania. Niestety nie osiągnę 100 rozdziałów ;( brak czasu i masa obowiązków mi na to nie pozwalają. :c jeszcze zastanawiam się nad zakończeniem: dramat czy szczęście? I rozważam opcję założenia nowego bloga tym razem o zwykłych ludziach, a nie o gwiazdach. Chciałabym posłuchać Waszego zdania. Proszę o komentarze w tej sprawie.
Kocham Was! :* :*
Forever Yours ♥