~perspektywa Yoli~
Nadeszła sobota. Dzień ślubu. Obudziły mnie promienie słońca. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. W Londynie słońce nie jest dość częstym zjawiskiem. Było jeszcze wcześnie, więc nie spieszyłam się, żeby wstać z łóżka. Poleżałam jeszcze chwilę i zeszłam z łóżka. Wykonałam standardowe poranne czynności i usiadłam na kanapie. Wesele miało zacząć się o 16.00, a ok. 15 mieliśmy wyjechać z domu, gdyż do miejsca zaślubin dzieliło nas trochę kilometrów. O 12 miała przyjść Rose, żeby pomóc mi się przyszykować. Miałam jeszcze trochę czasu więc poleniuchowałam na kanapie. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je a za nimi ujrzałam moją przyjaciółkę. Byłam w lekkim szoku, bo jeszcze przed chwilą był ranek. Najwidoczniej musiałam się zdrzemnąć. Przywitałyśmy się i poszłyśmy do mojego pokoju. Najpierw zrobiłyśmy makijaż. Nałożyłyśmy puder, podkreśliłyśmy lekko oczy i nałożyłyśmy delikatny błyszczyk. Później zajęłyśmy się włosami. Rose zrobiła mi lekkie fale i ułożyła je na jeden bok. Założyłam na siebie sukienkę i przejrzałam się w lustrze. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wyglądałam naprawdę pięknie. Nie przywykłam do takich widoków, gdyż zazwyczaj ubierałam się na sportowo, a sukienki zakładałam na wyjątkowe okazje, które zdarzały się bardzo rzadko.
-Wszyscy dzisiaj będą Twoi – zaśmiała się Rose. Walnęłam ją tylko poduszką i zeszłam na dół, gdzie czekali już zniecierpliwieni rodzice i Tomek.
-No nareszcie. Już myślałem, że zginęłaś w tym swoim bałaganie – powiedział mój brat, na co ja uśmiechnęłam się tylko ironicznie.
Pożegnałam się z Rose i wsiedliśmy do samochodu. Najpierw udaliśmy się do kościoła. Ceremonia minęła w szybkim tempie. Po złożeniu życzeń młodej parze pojechaliśmy na salę, gdzie miało odbyć się wesele. Gdy weszliśmy do środka moim oczom ukazała się wielka, pięknie przystrojona sala. Na środku była przestrzeń do tańca, a wokół niej mnóstwo okrągłych stolików. Nadszedł czas na taniec młodych. Wyglądali na bardzo szczęśliwych. Może nie byli tak bardzo młodzi, bo oboje mieli ok. 30, ale byli cudowni. Potem zajęliśmy miejsca za stolikami. Na początku było dosyć sztywno. Wszyscy biznesmani i gwiazdy rozmawiały o interesach. Siedzieliśmy z Tomkiem i bawiliśmy się sztućcami. W końcu przyszedł czas na tańce. Na początku tańczyłam tylko z moim bratem. Zmęczona usiadłam odpocząć i się czegoś napić. Wtedy poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Przestraszyłam się, a wtedy zobaczyłam, że był to…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak tam Dzióbki? Jak Wam dzień minął? :) Piszcie co u Was, chętnie poczytam :D
U mnie bardzo dobrze, za sprawą kilku osób, na które zawsze mogę liczyć ♥ Śmiechu było jak zawsze :D
Jak myślicie, kto zaczepił Yolę? Może to jakiś chłopak? Tego dowiecie się prawdopodobnie jutro :P
Miłego ;*
Forever Yours ♥
świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńmój dzień minął strasznie . ale dzięki mojej przyjaciółce dzień poprawił mi się humorek ;D
oby jakiś fajny chłopak. hehe xd
a może to ten blondyn . ;D
czekam na następny ;)
pozdrawiam ;**
świetny :*
OdpowiedzUsuń